aceta, który stanął między naszymi autami, i podeszłam do wozu Grubera.
– Stephanie Plum! – powitał mnie z autentyczną radością i udawanym zdumieniem w głosie. – Cóż za niespodzianka!
Oparłam się obiema dłońmi o dach i pochyliłam do otwartego okna jego samochodu.
– Lenny, jadę właśnie na umówiony obiad z moimi rodzicami. Chyba nie będziesz taki podły i nie zabierzesz mi wozu sprzed ich domu, prawda? To byłoby naprawdę niegodziwe.
– Przecież ja jestem podły, Steph. Znasz mnie. Jakże inaczej mógłbym się utrzymać w tym fachu? Po mnie można się spodziewać wszystkiego.
Zapaliło się zielone światło. Kierowca wozu stojącego za Gruberem niecierpliwie nacisnął klakson.
– Może jednak zdołamy się jakoś dogadać? – podsunęłam.
– A czy warunkiem tego porozumienia może być zrzucenie przez ciebie wszystkich ciuchów?
Miałam straszną ochotę chwycić go za nos i ze trzy razy przekręcić energicznie w lewo i prawo, aż zacznie kwiczeć jak zarzynane prosię. Ale w tym celu musiałabym go dotknąć. Lepiej było trzymać się w ryzach.
– Pozwól mi jeszcze dziś korzystać z samochodu, a obiecuję, że jutro z samego rana osobiście odstawię go na wasz parking.
– Nic z tego – warknął Gruber. – Jesteś cholernie przebiegła. Już od pięciu dni próbuję odebrać ci tę mazdę.
– No to jeszcze jeden wieczór nie zrobi ci większej różnicy.
– Ale mam nadzieję otrzymać też dowód wdzięczności. Chyba rozumiesz, o co mi chodzi?
Na chwilę mnie zatkało.
– Wybij to sobie z głowy. Zabieraj wóz. Możesz go wziąć choćby zaraz. Jeśli mam być szczera, wolę iść stąd na piechotę do domu rodziców.
Gruber spod półprzymkniętych powiek gapił się na mój biust. Kupuję staniki rozmiaru 36B, czyli dość duże, ale nie mam jakichś nadzwyczaj wybujałych piersi jak na swoje 170 centymetrów wzrostu.
– Stephanie Plum! – powitał mnie z autentyczną radością i udawanym zdumieniem w głosie. – Cóż za niespodzianka!
Oparłam się obiema dłońmi o dach i pochyliłam do otwartego okna jego samochodu.
– Lenny, jadę właśnie na umówiony obiad z moimi rodzicami. Chyba nie będziesz taki podły i nie zabierzesz mi wozu sprzed ich domu, prawda? To byłoby naprawdę niegodziwe.
– Przecież ja jestem podły, Steph. Znasz mnie. Jakże inaczej mógłbym się utrzymać w tym fachu? Po mnie można się spodziewać wszystkiego.
Zapaliło się zielone światło. Kierowca wozu stojącego za Gruberem niecierpliwie nacisnął klakson.
– Może jednak zdołamy się jakoś dogadać? – podsunęłam.
– A czy warunkiem tego porozumienia może być zrzucenie przez ciebie wszystkich ciuchów?
Miałam straszną ochotę chwycić go za nos i ze trzy razy przekręcić energicznie w lewo i prawo, aż zacznie kwiczeć jak zarzynane prosię. Ale w tym celu musiałabym go dotknąć. Lepiej było trzymać się w ryzach.
– Pozwól mi jeszcze dziś korzystać z samochodu, a obiecuję, że jutro z samego rana osobiście odstawię go na wasz parking.
– Nic z tego – warknął Gruber. – Jesteś cholernie przebiegła. Już od pięciu dni próbuję odebrać ci tę mazdę.
– No to jeszcze jeden wieczór nie zrobi ci większej różnicy.
– Ale mam nadzieję otrzymać też dowód wdzięczności. Chyba rozumiesz, o co mi chodzi?
Na chwilę mnie zatkało.
– Wybij to sobie z głowy. Zabieraj wóz. Możesz go wziąć choćby zaraz. Jeśli mam być szczera, wolę iść stąd na piechotę do domu rodziców.
Gruber spod półprzymkniętych powiek gapił się na mój biust. Kupuję staniki rozmiaru 36B, czyli dość duże, ale nie mam jakichś nadzwyczaj wybujałych piersi jak na swoje 170 centymetrów wzrostu.
Навигация с клавиатуры: следующая страница -
или ,
предыдущая -