6lib.ru - Электронная Библиотека
Название книги: Kolebka
Автор(ы): Waldemar Łysiak
Жанр: Историческая проза
Адрес книги: http://www.6lib.ru/books/Kolebka-157585.html
Dominik – Między ojcem a bratem
Koła bryczki grzęzły w rozpaskudzonej wczorajszym deszczem drodze i wówczas milkł piskliwy rytm źle naoliwionej ośki. Dominik siedział tyłem do kierunku jazdy, podskakując na obitej skórą ławeczce, która raz za razem tłukła mu siedzenie, wyrzucana w górę i w dół, gdy szeroka, sześcioosobowa bryka zataczała się jak pijana w wodnistych koleinach. Przy bardziej gwałtownych przechyłach ukradkiem wysuwał nogę, próbując sięgnąć trzewikiem kleistego błocka na poboczu, lecz po chwili pojazd odzyskiwał równowagę i szarpnięty w przód toczył się dalej.Nie widząc koni, a tylko gęstą ścianę lasu, chłopiec miał uczucie, że bryczka porusza się sama, pchana siłą wiatru, który niósł ze sobą zimny, wczesnowiosenny zapach okolicy. Kiedy podnosił wzrok ku górze, zdawało mu się, że stoją w miejscu i że to korony drzew poruszają się do tyłu, w ukłonach, do których zmuszał je powiew. Przymykał oczy śniąc o wędrującej armii konarów i dopiero skrzekliwy głos siedzącego na koźle Marcina, który z rzadka pobud
Название книги: Kolebka
Автор(ы): Waldemar Łysiak
Жанр: Историческая проза
Адрес книги: http://www.6lib.ru/books/Kolebka-157585.html
Dominik – Między ojcem a bratem
Koła bryczki grzęzły w rozpaskudzonej wczorajszym deszczem drodze i wówczas milkł piskliwy rytm źle naoliwionej ośki. Dominik siedział tyłem do kierunku jazdy, podskakując na obitej skórą ławeczce, która raz za razem tłukła mu siedzenie, wyrzucana w górę i w dół, gdy szeroka, sześcioosobowa bryka zataczała się jak pijana w wodnistych koleinach. Przy bardziej gwałtownych przechyłach ukradkiem wysuwał nogę, próbując sięgnąć trzewikiem kleistego błocka na poboczu, lecz po chwili pojazd odzyskiwał równowagę i szarpnięty w przód toczył się dalej.Nie widząc koni, a tylko gęstą ścianę lasu, chłopiec miał uczucie, że bryczka porusza się sama, pchana siłą wiatru, który niósł ze sobą zimny, wczesnowiosenny zapach okolicy. Kiedy podnosił wzrok ku górze, zdawało mu się, że stoją w miejscu i że to korony drzew poruszają się do tyłu, w ukłonach, do których zmuszał je powiew. Przymykał oczy śniąc o wędrującej armii konarów i dopiero skrzekliwy głos siedzącego na koźle Marcina, który z rzadka pobud
Навигация с клавиатуры: следующая страница -
или ,
предыдущая -